-KiRu stworzyła ją myśląc że się nabiorę a upiór mnie zabije.-Powiedziała Triss.-Lenka!-Krzyknęła, a wtedy zza drzewa wyszła mała wilczyca.
-Mamusiu?-Spytała.
-Tak?-Spytała zimno Triss.
-To naprawdę ty?-Wilczyca miała w oczach łzy.
-Zaiste.-Odparła Triss.
Wtedy rzucił się na mnie jakiś wilk.
Zadźgałam go moim kochanym mieczem wiedźmińskim :
-Co to było?-Spytałam się Triss.
-Ktoś, a raczej coś co nie powinno tu być.-Powiedział spokojnie Geralt.
-Wilk śmierci...znam ich.-Powiedziała Triss.
-Mamusiu...Dlaczego nas zostawiłaś dla innego?-Spytała Lena.
-Przez tego który utrzymywał równowagę i to że...Muszę ci coś powiedzieć...Świat nie jest różowy.
Lecę z nim porozmawiać a ty Lenka ze mną...ten idiota myśli że nie żyjesz z winy Ciri...
-Czy ona jest dla ciebie ode mnie ważniejsza...?
-Tak.
*
*
Śledziłam je.Triss wyglądała okropnie, a Lena łudziła się nadzieją że ona do nich wróci i wszystko będzie dobrze...głupia.
Zmieniłam się w kota.
Ja szłam, one leciały.Gdy dotarliśmy do "Pałacu Śmierci Wszelkiej Nadziei"...hehehe, śmieszna nazwa, pojawił się Pani idealnie zła i jej sługa...Jak mu tam...Harakiri?Nie ważne.
-Co tu robisz SZMATO?-Spytała Triss KiRu.-To święte miejsce ale Egzorcystów tu nie ma.-Zadrwiła.
-Wiedziałam...
<KiRu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz